
Galeria 2018 » Chór parafialny w Kołobrzegu
|
W poniedziałek 10 września 2018 roku po skrupulatnych przygotowaniach poczynionych przez
s. Lucynę chór parafialny z osobami sympatyzującymi wyruszył do Kołobrzegu.
Busik pod kierownictwem p. Marka Kisiela obrał właściwy kurs. Pierwszy i jedyny przystanek na rozprostowanie kości był w Bobolicach. Po drodze odmówiliśmy różaniec, w stosownych intencjach pomodliliśmy się. Za oknami busika widzieliśmy pięknie rozwijającą się Ojczyznę. Odnowione lub nowe domy, schludne obejścia, dużo kwiatów. Pogoda nam dopisała. Zajechaliśmy do Ośrodka Charytatywnego dla Dzieci i Młodzieży pw. Aniołów Stróżów. Powitał nas dyrektor Ośrodka ks. M. Wolanin, jastrowianin z parafii NMP w Jastrowiu. Pokazał nam swoje włości. Tu jest link http://kolobrzeg.caritas.pl/, zapraszam do ich obejrzenia. Następnie zwiedziliśmy Bazylikę Konkatedralną Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kołobrzegu. Jest co oglądać, wyciszyć się i zadumać nad sobą i nie tylko.
I nareszcie na plażę. Ludzi tak średnio, bo po sezonie. My chcemy jodu się nawdychać, a tu
z wielu miejsc zapach … smażonej ryby. To zabieramy się za drugie, niektórzy za pierwsze śniadanie. Pokrzepiliśmy się, buty z nóg i na plażę. Temperatura wody nie była porażająca, szło wytrzymać. Podzieliliśmy się na zespoły, jak to
w chórze, jedni usiedli na piasku, inni na ławeczkach, a my –część mężczyzn- poszliśmy na molo. Relaks całkowity.
To było dla duszy.
Ciało domagało się obiadu. Spacerkiem, około 1,1 km doszliśmy do Ośrodka na wspaniały obiad za nieduże pieniądze. Mały relaks po obiadku i idziemy do kaplicy na mszę św.
Tu daliśmy popis swoich możliwości wokalnych. Czytanie, psalm responsoryjny, aklamacja przed ewangelią były nasze i oczywiście wspomagaliśmy innych wiernych swoimi głosami chwaląc Pana i Matkę Boską. Ksiądz prowadzący mszę św. był kontent, było wzniośle. Nawet nam było tak inaczej na duszy.
I znowu spacerek na plażę. Jedni po piasku, a drudzy deptakiem. Relaks. Artyści malują na poczekaniu obrazy farbami w spreju, lub węglem karykatury plażowiczów albo polityków. Słychać śpiew, to część naszych chórzystek daje upust swoich możliwości wokalnych. Wszystko ładnie, składnie i po Bożemu. Powoli zapada zmierz i niespodzianka, pada deszcz. Nieduży, a jednak wszyscy uciekają pod jakikolwiek dach.
Czas na podwieczorek, każdy robi to na swój sposób, moja grupka zafundowała lody o smaku słonego karmelu. Pyszne. Zmierzch coraz większy i my szykujemy się do powrotu, do domu.
Po zajęciu miejsc modlitwa o szczęśliwy powrót i w intencji pana kierowcy. Zaczęło padać
i z przerwami padało do samego Jastrowia. W drodze powrotnej jedni spali, drudzy dawali popisy wokalne. Było bardzo, bardzo fajnie.
Dziękujemy s. Lucynie za namówienie nas, za zorganizowanie tej eskapady.
Bóg zapłać.
Do następnego wyjazdu.